16 gru 2014

Nie zniosę

Kochanie, nie odchodź.
Chodź, potrzymam Cię za rękę.
Będzie ciepła, jak woda
W tamten słoneczny dzień.

Kochanie, nie upadaj!
Stanę za Tobą.
Złapię, gdy równowaga zawiedzie
I przytulę uściskiem dmuchawca.

Kochanie, nie wyjeżdżaj.
Chciałam upiec ciasto na podwieczorek.
I tylko ta ścierka w ręce i blada twarz...
A zostało jeszcze tyle świec do wypalenia.

Nie wychodź!
Nie zniosę tego skrzypienia schodów
I zapachu Twej nieobecności
...herbata Ci stygnie.

Proszę, nie opuszczaj mnie.
Powiedz, że to tylko sen. Chcę się już obudzić.
Tyle słów na pożegnanie kłębi się w sypialni
I tyle nieprzeżytych wspomnień.

3 gru 2014

Aż w przepaść spadnę

Będę Cię kochać na jawie i we śnie,
Czy słońce już wzeszło, czy jeszcze za wcześnie.


I kochać nocą,
Gdy gwiazdy migocą,
Na haju,
W tramwaju,
Na tapczanie,
Robiąc pranie.
No i w deszczu
I o zmierzchu.


Czy wieczorem, czy o świcie.
Będę kochać, kochać Cię, moje życie.


Kochać Cię w szale
I kochać w upale,
Czy w wielkiej ulewie,
Czy siedząc na drzewie,
Lub kosząc trawę,
Idąc na zabawę.
O każdej porze,
W domu, czy na dworze.
Czy z wzajemnością, czy bez
W euforii, strugach łez.


W domu, w podróży,
Gdy zegarek się spieszy, lub czas się dłuży.
Czy na szczycie, czy na dnie
Gdy się podniosę i znów upadnę.


Będę Cię kochać, kochać, kochać.
Z miłości kręcić się nieustannie
Szaleć, wirować...
I rozum przestanie serce kontrolować.
Aż upadnę
I w przepaść spadnę.

26 lis 2014

Ja nie palę

Nie, ja nie palę, proszę Pana.
Toż to gówno powietrze tylko psuje.
Kopci Pan tym dziadostwem od rana,
A potem się dziwi, że choruje.

Nie, proszę Pana, ja nie palę.
Mam na co pieniądze trawić.
Ja tego nie popieram, nie chwalę.
Potrafię się lepiej zabawić.


Nie, proszę Pana, nie będę się częstować.
Nikotyna szybko w nawyk wchodzi.
Po co mam potem takiej głupoty żałować
I innym przed nosem smrodzić?

Nie, nie pójdę z Panem na fajeczkę.
Toż to jest paskudna rzecz.
Jeszcze chwilę, tylko chwileczkę
I pójdę sobie od Pana precz.

15 lis 2014

Maybe I am

Maybe I'm just blind,
Afraid of moving on,
But never have I found
Someone to be so close.

Maybe I'm just deaf,
Due to lack of your voice,
But I'd give you my last breath
If only had such a choice.

Maybe I can't be strong.
Without you can't even be fine.
Or maybe the heart is wrong,
But don't have the another one.

Or maybe it's just drunk?
But soul still lasts sober.
Or may I be a kind of punk?
What would I be as a goner?

Maybe the world is cruel
And it's hard to be dizzy.
But it would be too dull
If everything was so easy.

Maybe one day I'll be strong,
Or maybe someday I'll disappear,
But intuition never is wrong.
Wrong is only my every fear.

Anyway, all these possibilities
Just can run away...
(Yeah, I can throw them away)
Just if you promise... Please, promise,
That you will stay.
Then I will stay.

26 paź 2014

Potrzebuję Ciebie

Potrzebuję światła,
Co oświetli mi drogę.
Ostatnia zapałka dawno zgasła
I już dalej iść nie mogę.

Potrzebuję cienia,
W którym schowam łzy
Przed reflektorem spojrzenia,
Który przebija się przez mgły.

Potrzebuję nadziei,
By marzeń nie zamykać na klucz.
I może coś się odmieni,
Gdy czapkę niewidkę uda się spruć.

Potrzebuję czułości...
Ciepła, jak kubka świeżej kawy,
Co ogrzeje dłonie przemarznięte do kości,
Odgoni na chwilę inne sprawy.

Potrzebuję miłości,
Która do snu otuli mnie.
Zdejmie ze mnie wątpliwości
I najpiękniej zakończy dzień.

12 paź 2014

Pocztówka z czyśćca

Nie wiem, czy jeszcze kiedyś, Mamo,
Zaśpiewam Ci trzymając suszarkę do włosów.
Po trzydziestu latach to nie to samo,
Gdy głos mam zryty od papierosów.

Lecz wiedz, że ciągle tęsknię
Za wspólnymi zakupami,
Za nadzieją, która miała wiecznie
Przeplatać się z marzeniami.

Nadal po nocach się śni
Słodkich perfum Twoich woń,
Stuk obcasów, skrzypienie drzwi,
Wyciągnięta blada dłoń.

Nie mam czym zapełnić kartki,
Więc listów nie piszę ostatnio wcale.
Kiedyś na rogach rysowałam kwiatki,
Dziś mam tylko tusz rozcieńczony żalem.

I brak mi Ciebie tutaj, Mamo.
Brak w każdym zakamarku.
I budzenia wcześnie rano,
I zapachu kawy o poranku.

Ale może kiedyś... Kiedyś  jeszcze
Zawitam w progach naszego domu.
Zajrzę przez szybę zapłakaną deszczem
I wejdę do środka po kryjomu.

21 wrz 2014

Drewniane życie.

Dzisiaj odbiorę pierwszą wypłatę.
Dadzą mi w garść parę papierków,
Oddam połowę na kolejną spłatę
I dzieciom kupię parę cukierków.

A może woleliby czekoladę...
W sklepie na rogu widziałam taką dobrą!
Ale potem nie wiem, czy dam radę
Sprawić dla męża koszulę nową.

Wezmę sobie jabłko na niedzielę :
Takie duże, czerwone i soczyste.
I z nikim się nie podzielę!
Zjem je wraz z ogryzkiem.

Wrzucę do wiklinowego koszyka złotówkę,
Dostając w zamian kwaśną kościelnego minę.
A potem do banku wpłacę ze stówkę,
By było na czarną godzinę.

Przejdę koło kilku domów,
Które wyglądają jak zamki.
Ukradkiem zajrzę do królewskich salonów
Przez śnieżnobiałe firanki.

I przechodząc przez ostatnią ulicę,
Potrąci mnie mały, obskurny fiat.
I tak zakończę to marne życie.
Zostanie tylko drewniany znak.

12 wrz 2014

Postrzępieni

* wiersz napisany we współpracy z Adrianem Olejniczakiem
 
Kiedy odszedłeś
Niebo pociemniało
I noce stały się chłodniejsze,
I słońca było mało.

Za dużo miejsca w domu,
W głowie od wspomnień zbyt tłoczno.
I nie powiem już nikomu,
Że telewizor gra zbyt głośno.

I trochę mi zimno i smutno czasami,
Bo nie mam ramienia, które mnie ogrzeje.
Dłoni, co ogra mnie w warcaby.
Twarzy, z którą moja się zestarzeje.



Gdy odeszłaś, w domu tak mniej żwawo
I już westchnięć Twych brak mi.
I już rano gardzę kawą
Bez naszych wspólnych chwil.

I już nie usłyszę Twego głosu,
I do kościoła też nie chodzę.
I już nie dotknę Twoich włosów,
Bo Cię nie spotkam na drodze.

I już brak mi Twego cienia,
I listów też nie piszę.
I już nie czuję Twojego spojrzenia,
Kiedy wtapiam się w ciszę.



Bo odszedłeś i już Ciebie nie usłyszę.
Bo odeszłaś i tylko to teraz doskwiera.
Bez Ciebie serce bije ciszej.
Bez Ciebie nic już do mnie nie dociera...

29 sie 2014

Recapitulatio (amor)

Są słowa,
które wypowie się tylko językiem milczenia.
Bez ciszy
nie mają tego samego znaczenia.

Są uczucia,
Które wyrazić można jedynie gestami,
by później
malować tęsknotę wspomnieniami.

I jest miłość...
Której nie pojmie żaden rozum.
Bo gdyby tak się zdarzyło...
Kochać byłoby nie sposób.

10 sie 2014

Ofelia w ogrodzie

Nad Ojczyzną moją wschodzi
Słońce pomarańczowo-czerwone,
Zbudzona ze snu kaczka brodzi
W wodzie nogi przybrudzone.

Promienie już pukają
Do okiennicy domu
I z resztek snu zbudzają
Cicho, bym nie mówiła nic nikomu.

I ja witam nowy dzień
Ziewający rześkim świtem,
Czubki sosen rzucają cień,
Poranną rosą, mgłą spowite.

Wiśnie w sadzie już tryskają
Słodkim sokiem swej czerwieni,
Osy, trzmiele koncert dają,
Jabłoń z boku się rumieni.

W nocnej koszuli idę boso
Przez malinową dróżkę,
Źdźbła trawy stopy roszą,
Zrywam soczystą gruszkę.

Wśród tańczących na wietrze brzóz,
Na wilgotnej miedzy siadam
I ze złotych kłosów zbóż
Wianek na głowę splatam.

A potem tańczę i śpiewam,
Depczę złotą pszenicę.
Wianek na głowę przywdziewam.
Sosna tryska sokiem obficie.

I biegnę nad rzekę,
Gdzie kwitną róże.
Słońce zamyka lewą powiekę,
Zapach powietrza zwiastuje burzę.

A tam na brzegu kwitnie jabłoń.
Widzę motyla, motyla gonię.
Spadam w błękitną toń
i w tej toni tonę.


31 lip 2014

Dzień W

Wstanę jak zwykle o 5 rano,
zrobię śniadanie
(zostało trochę chleba).
Kupię różę
i pójdę do ciebie.
Tak, jak wczoraj,
powiem, że cię kocham.

W pół do trzeciej zjem obiad.
Cudowny zapach zupy jarzynowej
będzie unosił się w powietrzu.

Usiądę wygodnie na spłowiałym tapczanie
z kubkiem kawy,
z podwyższonym ciśnieniem
i wyprostuję nogi.
A kilka minut przed siedemnastą
wyjdę z domu po cichu.

Wezmę parę granatów
i butelek z benzyną
(zabraknie dla mnie karabinu).
I pójdę na barykady.
I barykadą się stanę.
Do ostatniej butelki.
Ostatniego bicia serca.
Ostatniej kropli krwi.

Warszawo


Warszawo, powstań jeszcze raz,
Gdy zadzwoni dzwon, gdy przyjdzie czas.

Warszawo wstań, unieś swą dłoń
I pewnym ruchem sięgaj po broń.

Przybierz mundurów kolor szarobury
I salwę gwiazd wystrzel w chmury.

Zapal płomyk pamięci na ojców mogile,
Westchnij z nostalgią, zatrzymaj się na chwile.

I maszeruj przez bramy, place, ulice;
Pozdrawiaj powstałe z popiołów kamienice.

A potem powiedz swojej rodzinie,
Że nie zginęła i nigdy nie zginie.

9 lip 2014

Na zimnej skórze oddech Twój...

Na zimnej skórze oddech Twój
Ociepla mój policzek;
Zanim położę się do snu,
Dla Ciebie wszystkie gwiazdy zliczę.
Za oknem trawa ciemnieje,
Lampy świecą na drodze.
W doniczce podlewasz nadzieję,
Miłość kapie po podłodze.
Cichy Strauss tuli powietrze;
Lekko chwytasz moja dłoń.
Przyciągnij mnie do siebie raz jeszcze
I pocałuj czule w skroń.
Po mokrej podłodze wirujemy
Tak nieidealnie, jak tylko potrafimy.
Coś potrącamy, psujemy,
Kroki po drodze mylimy.

Opieram czoło o Twoje
I uśmiecham się nieśmiało.
Świat staje. Jest tylko nas dwoje.
Na tej planecie - wystarczająco mało.

24 maj 2014

Niepożegnanie

A jeśli nigdy byśmy się nie spotkali?
W barze, szkole, urzędzie, sklepie..
Czy...czy wtedy byśmy uznali,
Że przeznaczenie jest ślepe?

A jeśli byśmy nie dostrzegli
Tego, czego z oczu dziś nie tracimy?
Jakie życie byśmy wiedli?
Czy bylibyśmy choć raz szczęśliwi?

A co, gdybyśmy siebie znali
Z całkiem innej strony?
Czy szanse byśmy sobie dali?
Może wtedy czas nie byłby stracony.

A jeśli Ty odchodzisz
Z ironicznym uśmiechem na twarzy,
Czemu wzrokiem za mną wodzisz?
Czy coś Ci się jeszcze marzy?

Ale jeśli się nie poznamy,
Rozpadnie się świat, który układałam.
Ale jeśli się dziś nie pożegnamy,
Do końca będę na ostatnie "do widzenia" czekała.

8 maj 2014

Solniczka

W kuchni moich myśli
Jest takie pudełko
Z napisem wspomnienia.
 
Codziennie wieczorem
Sypię jego biały proszek
Na piekące rany
I się dziwię, że nie mogę potem spać.
 
Ale tak zaleca Kardio- mój lekarz.
Dziwny typ.
 
Sypkiego świństwa nigdy nie brakuje.
W sumie, nie wiem skąd ono się bierze.
 
Nie nie mogę mu się oprzeć...
Wmawiam sobie, że wszyscy robią mi na złość.
A to ja sama działam przeciwko sobie.
 
Sprzeczność, chaos,
Rozgardiasz myśli.
A za oknem jak zwykle
Pada deszcz obojętności.

28 kwi 2014

Gdy zapomnisz

Czy jutro już zapomnisz
Dotyku mojej dłoni?
Czy jutro jeszcze wspomnisz
Muśnięcie naszych skroni?

Czy jutro jeszcze znajdziesz
Drogę do mego domu
I przez okno się włamiesz,
Nie mówiąc nic nikomu?

Czy jutro jeszcze przyjdziesz
Pod mój balkon w ciemną noc
I ramieniem okryjesz
Jak puchowy, ciepły koc?
 
Czy jutro już zapomnisz
Co szeptałeś do ucha?
Lub na nowo poczujesz
Jak me serce Cię słucha?

Czy jutro się uśmiechniesz
Tak, jak w ten słoneczny dzień?
I do ucha znów szepniesz
Słowa stare-Kocham cię?

Gdy jutro mnie zapomnisz-
Uschną kwiaty w wazonie,
W druga stronę zabłądzisz
I zwiędną nasze dłonie.

15 kwi 2014

Wiesz...


Wiesz na czym polega życie?

Żeby stanąć na gruncie,
Mocno odbić się stopami
I skoczyć do góry.
Uderzyć głową w sufit
I spaść.


Albo wsiąść do windy.
Wcisnąć najwyższy przycisk
I utknąć w połowie jazdy.

 

Albo...
Wiesz na czym polega życie?

 

Na wspinaniu się

      Po stromych schodach

             Na coraz to

                   Wyższe

                           Piętro.

29 mar 2014

Zatańczę Ci nad przepaścią

Zatańczę Ci nad przepaścią.
Zawiruję ramionami.
I z uśmiechów solidną garścią
Obsypię Cię pocałunkami.

Zatańczę Ci wokół ognia
Oślepiona jego blaskiem.
Jak roziskrzona radością pochodnia,
Zbudzę słońce rannym wrzaskiem.

A jeśli mnie nie zechcesz -
Spadnę w przepaść po cichu.
A jeśli mnie odepchniesz -
Zatańczę na ognia języku. 

19 mar 2014

Alicja w krainie marihuany

Ja na imię mam Alicja,
Lat dwadzieścia parę.
W dziurę spadła mi delicja,
A ja za nią hop w pieczarę.

Ale nie byłam jedyna...

Przede mną wpadł taki jeden
Bialutki, pulchniutki króliczek.
Ale gdzie wypadł - nie wiem,
Bo zastałam tylko malutki stoliczek.

W sumie urządzone tam było średnio...

Na stoliku był talerzyk.
Pomyślałam - z delicji lipa,
Pewnie w piachu gdzieś tam leży,
Zjem więc ciastko ze stolika!

Całkiem, całkiem. Trochę suche...

Ja nie wiem, co w tym ciastku było...
Chyba miało dużo kalorii,
Bo mi się wszystko powiększyło
I nagle wpadłam w stan euforii.

Usłyszałam tykanie...

Wtem wparował króliczyna,
Oczka takie miał ponure,
Trochę też mu zrzedła mina,
Zaraz przepadł w jakąś dziurę.

A mi się strasznie nudziło...

No dobra - była ze mnie wścibska Ala.
Żeby złapać zraz królika,
Do tej dziury się wepchałam,
Choć już byłam dość utyta.

No i się... Zaklinowałam.

Trzy dni i noce tam siedziałam,
Bez jedzenia i bez picia
I się w końcu wydostałam,
Nawet znalazła się delicja!

Trochę zgłodniałam, nie powiem...

Co się później działo -  Olaboga!
W lesie zaczepiła mnie stonoga,
I gościu w śmiesznym kapeluszu
Zrobił mi herbatki z suszu.

I ten kot...

Patrzył na mnie czarnymi ślipiami
I wszędzie za mną chodził,
A potem była afera z różami
I każdy w czerwonej farbie brodził

I co tam jeszcze...

No i jeszcze te królowe!
Jedna wredna, niska, ruda;
Chciała skrócić mnie o głowę,
Pewnie zazdrościła mi jej paskuda.

W końcu złość piękności szkodzi...

A ta druga spoko była,
Tylko trochę osiwiała,
Przed tą jędzą się ukryła,
Bo już dość jej chyba miała.

I naprawdę...

Naprawdę, nie wiem dlaczego
Znalazłam się na komendzie
Chciałabym dowiedzieć się chociaż tego,
Czy w krainie już spokój będzie.

14 mar 2014

Autobiografia


Dawałam sobie nadzieję
Na byt całkiem nijaki.
Mówiłam „los się zaśmieje
Na powracające ptaki”.

W głębi jednak pragnęłam
Ujrzeć swoje El Dorado.
Na przekór w górę się pięłam.
Serce karmiło się zdradą.

Chodziłam po mdłych bezdrożach.
Tam ludzie ugrzęzli w bagnach.
Pływałam po martwych morzach,
Gdy na dnie pełzała magma.

I zawsze mi brakowało 
Nadziei innej niż miałam.
I zawsze mi było mało
Tej wiary, którą dawałam.

Ale nigdy nie przestawałam.
Próbowałam ze wszystkich sił.
Jednak czasem upadałam.
Gwałtownie spychali mnie w tył.

Czegoś ciągle brakowało…
Snu w nocy, przytomności w dzień.
Czegoś ciągle było mało…
Za mało mnie, gdy rósł mój cień.

Po morzu grzecznie płynęłam,
Przyznaję, że czasem pod wiatr.
A jeśli z kursu zboczyłam –
Nadrobiłam każdą ze strat.

Czemu dziś, gdy nie ma sztormu
Statek mój zalewają łzy?
Czemu dziś, gdy nie ma sztormu
Boję się najsłabszej bryzy?

Więc czemu dziś tracę kontrolę?
Czemu statek mną kołysze?
Zgubiłam swoją busolę
I nadziei już nie słyszę.

4 mar 2014

Blues dwóch serc

Opowiedz mi historię swojego życia.
Tą taką... prawdziwą,
Którą skrywasz pomiętą między kartkami, w zagięciach.
Będę się patrzył w Twoje oczy
Na srebrne księżyce bezgwiezdnego nieba.
-Zaczęło się...gdy miałam lat (...)
Będę się wtapiał w Twe włosy.
Oddychał Twoim wydechem
I głaskał Cię po policzku
-Ty jesteś taka miękka..!
-To od poduszki...
Będę Cię ochraniał
Swoim twardym ramieniem...
-A potem (...)
W tle będzie nam grał blues
-Wiesz, że jest 3 nad ranem?
-Wiesz, że Cię kocham?

16 lut 2014

Gdy Titanic tonął

Gdy Titanic tonął,
On jej grał na skrzypcach
I szybkim ruchem smyczka
Komponował miłość.

Gdy Titanic tonął,
Ona mu grała na pianinie.
Zginając palce, unosząc nadgarstek
Wygrywała melodyjne "Kocham cię".

Gdy Titanic tonął,
Oni tańczyli na marmurowej posadzce.
Świat sie nie kończył, świat wirował.

Gdy Titanic tonął,
Samotnie opadałam wraz z nim.
Lodowata woda wpływała mi do uszu i zamarzało serce.

6 lut 2014

Halny


Szedłem gdy zapiał kur
Z głową spuszczoną w dół.
Łzy zatapiały za mną szlak.
Żałosne requiem śpiewał ptak.

To halny! To halny!
Przyszedł, opętał.
To halny! To halny!
Rozum mój spętał.

Szedłem po zgniłej zieleni motłochu.
Przebijałem się wśród szumiących gałęzi tłoku.
Coraz wolniej stawiałem każdy krok,
Gdy do oczu wdzierał się mrok.

To halny! To halny!
Przeniknął do skroni.
To halny! To halny!
Mnie w góry zagonił.

Jak piorun gnałem w górę,
By zderzyć myśli chmurę o chmurę.
Obserwowałem granat Tatr
Rozmywany przez dziki wiatr.

To halny! To halny!
W apogeum swej złości.
To halny! To halny!
Przeszył zimnem do kości.

Oblepiała mnie płatków śniegu plaga.
Szalik powiewał z tylu jak flaga.
W silnych dłoniach traciłem czucie.
I niosłem bryłę lodu w bucie.

To halny! To halny!
Strącił z drogi do nieba.
To halny! To halny!
Przywiązał do drzewa.

To halny! Przez halny
Stanąłem na szczycie.
To halny! Przez halny
Skończyłem swe życie.

2 lut 2014

Stróż wojownik


Ty nie masz skrzydeł,
A jednak 
Wznosisz się nade mną.
Ty nie masz ostrego miecza,
A jednak 
Pomagasz mi wygrywać moje bitwy. 
Ty nie masz mosiężnej tarczy,
A jednak 
Bronisz mnie przed upadkiem.

Tylko Twój głos
Prowadzi mnie 
Jak gwiazda w czarną noc
i jest moim słońcem w dzień.

Tylko Twój głos
I to, że jesteś;
Otulasz mnie jak koc.
Przychodzisz do mnie we śnie.

Poobijana, połamana;
Będę ciągle iść przed siebie,
Bo wiem, że będziesz mnie ratowała
I kiedyś spotkamy się w niebie.

23 sty 2014

Styczniowy chłód

Kosy na sztorc stawiali
Tam, gdzie ziemia umiera żyzna.
W styczniowy chłód maszerowali
W rytmie hasła "Bóg, Honor, Ojczyzna".

Serce z piersi się wyrywało,
By osłaniać, gdy nacisną na spust.
Stuletnim zmęczeniem dyszało,
Białą parą z sinych ust.

Zostawili dzieci, żony,
Zostawili ziemię - dawczynię chleba
I krzycząc "Bądź pochwalony",
Poszli na pieszo. Po wolność. Do nieba.

A potem wśród płaczących drzew,
Ponad zasypaną śniegiem wioskę
Z palącej się stodoły cichł śpiew
Wyrytego w pamięci "Boże coś Polskę".





Jak pięknie i zaszczytnie jest
Umierać za Ojczyznę,
Za ogród, w którym pachnie bez
I śpiewać polską pieśń.

19 sty 2014

Serce na agrafce

Więc dziś już nie patrzę takim wzrokiem,
Bo dzisiaj mam w oczach tylko łzy.
I smutek zakrada się do okien,
Rysuję na szybie moje sny.

Więc dzisiaj nie szukam już miłości,
Bo na ten świat ona jest zbyt mała.
Każdego dnia zimno do szpiku kości, 
Choć serce żal piecze i rozpala.

Więc dzisiaj nie pobiegnę już za Tobą,
Bo na oddech ledwo starcza mi sił.
Będę się modlić ze spuszczoną głową,
Abyś po prostu gdzieś obok mnie był.

I dziś już nie uśmiechnę się do Ciebie,
Bo wcale nie jest mi tak wesoło.
Gdy głowę rozsadza w panicznym gniewie,
A gorączka rozpala blade czoło.

Bo dziś siądę gdzieś na ławce,
Pokropię łzami rozlane mleko,
Zawieszę serce na rdzawej agrafce 
I pełna złości wyrzucę hen daleko.

10 sty 2014

Nieposłuszne

I co? 
Znów mi się zrywasz
ze smyczy?
Żyły i Tętnice nie wystarczą
do poskromienia Twojego dzikiego bicia.

Weź tak nie pędź...
No przecież ja i tak się nie ruszę!

Zakochanie?
Ty może lepiej ogarnij wreszcie układ krążeniowy
(bo już nawet z nim nie dajesz sobie rady).
A nie, zajmujesz się jakimiś...
Fanaberiami.

Normalnie bym cię chętnie udusiła!
Ale wtedy i ty mnie zabijesz...
Do Jasnej Aorty!
Czemu moje
Nerki, Jelita, Trzustka
i inne, bardziej posłuszeństwa kiełbasidła
są z tobą powiązane?

Z tymi swoimi kaprysami 
jesteś mi tak potrzebny do szczęścia
jak Wątrobie etanol,
a Płucom papierosy.

1 sty 2014

Rozterki Pani Jadzi

"Szkło jest zdecydowanie zbyt kruche,
A cement raczej za twardy
By pogrzebać rozgniecioną muchę,
A nawet zakończyć żywot jej marny.
.
.
.



A jeszcze zostanie plama...
I to (znając szczęście) przy suficie.
No przecież nie zetrę jej sama!
Mówię wam... Co ja mam za życie!

Jak ja się z takim felerem uporam?
Jeszcze brakuje, bym spadła z drabiny...
A Zośki z góry NIE zawołam,
Bo mi będzie stroić głupie miny.

Ło matko! Co ludzie powiedzą!
Że ja nie umiem dobrze zabić muchy!
Że ja jestem nieporadną jędzą!
Zaraz w mieście będą słuchy..."



Tak właśnie Jadźka wytężała krągłą główkę,
Stojąc w kolejce sklepowej.
Bo tylko dzisiaj, za złotówkę
Można było kupić klepkę u Nowakowej!

A jaka ta kolejka długa była...
Ludzi sznurek stał przez pół miasta.
Ale zaraz akcja się skończyła.
Klepki wyprzedane, no i basta.

Pani Jadzia podirytowana,
Podnosi lament w tym całym zamieszaniu :
Jaka to ona wybrakowana!
Ani klepki, ani much nie ma w mieszkaniu!