25 maj 2013

Pozornie

Przetrwałam już wiele:
Sztorm, burze i grad,
A Ty wciąż myślisz, że nie dotknęła mnie nawet kropla deszczu.

Wylałam już wiele:
Łez, krwi i potu,
Ty wciąż nie wierzysz, bo widzisz uśmiech na twarzy.

Widziałam już wiele:
Krzywdy, cierpienia, rozpaczy.
Usłyszałam już wiele słów, co potrafią łamać.
Stanęłam z nimi twarzą w twarz
I mimo serca rozdartego na pół,
Pokazałam, że można się nie poddawać.

17 maj 2013

Krzyżyk na drogę

*wiersz napisany przy współpracy z Cezarym Jędryką

Stojąc przed lustrem zapinam klapy surduta,
Wkładam nogę lewą do lewego, prawą do prawego buta,
Zakładam mundur nowy i świeży niczym blady świt
Z myślą, iż nie zobaczymy się nie tylko dziś,
Ale przez najbliższe kilka lat żyć będziemy w rozłące:
Ty marzyć będziesz w domu i śnić, a ja na jeszcze zielonej łące
Z karabinem w dłoniach i z duszą na ramieniu będę spoczywał;
Oby Atena tym razem okazała się litościwa.
Lecz nie ona zostanie moją panią nocy i dnia,
Rytmem, który wyznacza mój życia takt,
Zegarmistrzem, który nieustannie nakręca zegar życia mój;
Kochana żono ma, ja pozostanę na wieki wieków amen Twój!
Pomódl się za mnie, kiedy turkot powozu usłyszysz,
Zamknij się w pokoju i pogrąż w melancholijnej ciszy,
Złóż razem dłonie, tak jak zwykłaś do pacierza,
A ja spokojnym się ostanę aż do ostatniego huku moździerza.
Teraz krzątasz się, pakujesz walizki w zamęcie,
Z kąta w kąt biegasz, powstrzymując łzy zawzięcie;
Podchodzę i Cię zatrzymuję, ocieram gorzką kroplę z Twej twarzy.
Dozgonna bliskość i wieczna Twoja miłość jedynie mi się marzy...


***

Za oknem znowu zachodzi krwawe słońce...
Patrzę na fotografie na ścianie wiszące:
Wycieczka w góry, pamiątka ze ślubu, nasz pierwszy taniec.
Ocierając z rzęsy łzę, wyciągam stary różaniec
I jeszcze raz błagam Boga miłosiernego,
Aby przywrócił mi Ciebie żywego.
Przygryzam spierzchnięte wargi. Zapomniały już smak Twoich ust.
W oddali nadal słyszę szumiący wodospad łez innych sióstr.
Klękam na zimnych deskach podłogi,
W rytm modlitwy drżą zmęczone nogi,
A gdy oczy zamykają się już do spania
Wspominam jeszcze dzień naszego pożegnania.
W czasie tak daleki lecz sercu wciąż bliski,
Gdy w rozpaczy milczenia pakowałam walizki.
Pod ubrania wcisnęłam nasze zdjęcie
I siadłam przy stoliku, łzy powstrzymując zawzięcie.
Na kartce papieru pachnącej moimi perfumami
Napisałam "Na zawsze Twoja, mój Ukochany",
Następnie podpisałam pocałunkiem szminki
I wetknęłam między pozostałe upominki,
A na koniec wręczając pakunki na drogę,
Całując w czoło, dałam ostatnią przestrogę.
I na piersi zawiesiłam Ci krzyżyk, który dostałam od mamy...
Powiedziałeś, że oddasz... Że jeszcze się spotkamy.
I szedłeś z uśmiechem na twarzy skazańca,
Zostawiłeś mi tylko parę paciorków różańca
I ciepły pocałunek na szyi słonej od łez.
Poszedłeś w świat, póki pachniał bez,
A gdy znikałeś za kotarą bramy
W uszach ciągle brzmiało "jeszcze się spotkamy".

***

Jadę powozem, wzrok wbijam w pustą przestrzeń,
Dłonie trzymam na kolanach splecione. Teraz, póki mogę jeszcze,
Wspominam dawne chwile spędzone z moją żoną ukochaną…
Nie, pośród mgieł wojny to już nie to samo…
Skończyły się czasy, kiedy leżeliśmy na polach beztrosko,
Śpiewaliśmy w duecie, a leśne echo te pieśni powtarzało i niosło…
Jednak dzisiaj będzie inaczej, będę leżał na łące
Brudnej i krwią płynącej, gdzie truchła śmierdzące
Swym gnijącym aromatem będą mi towarzyszyć…
Boże… Ile dałbym, aby znów poczuć woń Twych perfum w spokoju i w ciszy…
Wypychają z powozu - rozmyślań i wspomnień czas dobiegł końca;
Dają karabin i przeć każą w stronę piekącego słońca…
Zamiast błądzić z Tobą na szczęścia tropie,
Pada komenda: „Padnij!” i wszyscy zlegamy w okopie.
Symfonią jedyną są teraz kule,
Które niczym nosiciele śmierci nad głowami świszczą czule.
Nutami moimi ostały się wybuchy,
Którymi włada i od których ginie człek kruchy.
Rytmem stało się przeładowanie…
Czy kiedykolwiek wrócę? Jeśli tak, to w jakim stanie?
Lecz niestety nie czas na takie pytania,
Gdyż wtem Dyrygent wzywa do moździerza ładowania.
Wstaję z okopu i przez pole bitwy biegnę, prosto przed siebie zmierzam.
Kula utkwiona w sercu to nic, Brat Broni wnet ból uśmierza.
Całuję krzyżyk, który mam na zakrwawionych piersiach;
Rad byłbym spoczywać teraz w Twoich, a nie w medyka objęciach…
- W co wierzycie? Tylko szczerze!
- Wierzę ja w Boga i w Polskę wierzę!
- Bardzo Was boli serce przedziurawione?
- Nie gadaj, opatruj… Powiedz mojej żonie…
- Ejże, ejże! Hola żołnierzu, nie przyszliście tu umierać!
- Obiecałem rychły powrót… Czas już nastał… Trzeba się więc zbierać.
- Moment, zaraz! Moment, chwila! Nie przyszliście tutaj na wakacje!
- Macie rację… Ale proszę spojrzeć… Ot, Dyrygent zginął… Tylko czekać na dekapitację…
Czy nie przelewana jest już krew? Czyżby wojny nastał kres?
Przenieśmy się tam, gdzie szumi wodospad gorzkich łez.


***

Dziś jak co dzień, świat bez Ciebie szary i ponury,
Przykładam do twarzy stary mundur, by poczuć zapach Twojej skóry.
Zdaje się, że słyszę ten dźwięk, co grał w Twoim sercu
Wtedy, gdy mnie ujrzałeś na ślubnym kobiercu
I przyrzekałeś, że będziemy razem szczęśliwi, weseli
I nie sądziłeś, że kiedykolwiek coś nas rozdzieli.
Dziś mętlik pytań mam w głowie...
Pytań, na które nikt mi już nie odpowie.
Czy jeszcze kiedyś w Twych ramionach spocznę?
Boże, czemu rozdzieliłeś to, co miało pozostać nierozłączne?
A ja czekam dni, miesiące, lata...
Lecz w kalendarzu wciąż widnieje pożegnania data
I nadal na trawniku leży kosa, którą kosiłeś trawę,
A na parapecie kubek, w którym rano pijałeś kawę.
Dziś do niego zbieram moje łzy
I czekam aż wrócisz, gdy rozkwitną bzy.
Znów ściemnia się na dworze, niebo zwiastuje burze...
I oto widzę postać w zielonym mundurze.
Niespodziewanie się wyłania z podwórka bramy,
Po trawie wloką się obdarte glany
I na głowie taka sama czapka żołnierska,
A na niej błyszczy odznaka oficerska;
I już wybiegam z domu, omal nie wyłamując drzwi,
Rozumem wciąż myślę, że to mi się śni...
Granatowe sukno przykryło słońce na niebie
Lecz serce z piersi się wyrywa i pędzi w tą ulewę,
Więc bose stopy mkną w stronę bramy,
Bym mogła wreszcie Cię dotknąć, o mój Ukochany.
Chcę się rzucać na szyję i wtulić w Twe ramiona,
Usłyszeć, że wojna jest skończona;
I już coraz bliżej jestem, półprzytomna padam na kolana...
Lecz co widzę? To nie Ty... Twarz nie ta sama.
To tylko posłaniec wracający z pola bitwy...
Składam więc dłonie jak do modlitwy
I już potok słów ma wypłynąć przez me wargi:
Pytania, prośby, żale i skargi.
Krzyczę, błagam, płakać nie przestaję...
Lecz on odchodzi i do ręki tylko daje
Mały krzyżyk krwią zaplamiony, z Twej piersi zerwany
I ostatni list do mnie... Niewysłany.

10 maj 2013

Miałeś być

Oczu błysk, szklanka łez,
Duży chłyst, przewiędły bez.
To wszystko co zostało dziś,
Czemu więc mi się śnisz?

Nowy dzień, nowa łza.
Chowam się, to już nie ja.
To wszystko co zrobiłeś mi,
Co zabrało radość chwil.

Tak blisko lecz daleko.
Jesteś i nie ma Cię.
Choć miałeś być tu na zawsze...

Gdzie jest Twoja miłość,
Której szukam wciąż...
Nie ma lecz czy kiedykolwiek była?

5 maj 2013

Sukienka

Wisi w ciemnej, starej szafie
Co ma skrzypiące drzwi,
W zakurzonym kącie na drewnianym, spróchniałym wieszaku.
Zszarzała,
Bo nie ma już sił, by rozświetlać swym blaskiem ciemną przestrzeń.
I co się dziwisz? Wiesz jak długo nie zażyła blasku słońca?

Nie wyjmowała jej odkąd...
Odkąd lustro zaczęło wariować.
I płatać figle...wcale nie śmieszne żarty
I się nabijać...niemym głosem w jej głowie.
Więc odłożyła ją tam, gdzie zapomnienie w mgnieniu oka przeniknęło każdą nitkę.
A przecież była jej ulubioną sukienką!
Otarła tylko łzę z policzka
I stanowczym ruchem zamknęła drzwi szafy.

Więc lepiej, żeby wisiała na wystających obojczykach wieszaka...
Lepiej, żeby kwiatki na niej więdły,
A oplatające je łodygi gniły w ciasnych czeluściach otchłani szafy?
No dobrze, więc niech się zadusi oparami smętu,
Aż cała sczernieje.
W sam raz na pogrzeb uśmiechu tej, która kiedyś ją nosiła