Pewnego dnia
Wybiegniesz w szale z mieszkania
Poobijasz się po schodach
I wylecisz z obdartej klatki schodowej
W ciemną noc
Ale ja cię dogonię
Pobiegniesz pod latarnię
Bo tam zawsze najciemniej
Spojrzysz na mnie swoim dzikim wzrokiem
Spod rozczochranych włosów
Przerywając ciszę przyspieszonym oddechem
Będę milczał
Uderzysz głową o mur
Raz
Dwa Trzy Cztery
Pięć razy
Aż osuniesz się na ziemię
Flanelowa koszula zabarwi się gdzieniegdzie na czerwono
A ja
Zdejmę kurtkę i zarzucę ci ją na zmarznięte ramiona
Odgarnę włosy z twarzy
I pocałuję w czoło
A potem wezmę na ręce
I zaniosę do łóżka
Tak jak wtedy
Gdy po raz pierwszy
Przekraczaliśmy próg
Wspólnego życia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz