Wisi w ciemnej, starej szafie
Co ma skrzypiące drzwi,
W zakurzonym kącie na drewnianym, spróchniałym wieszaku.
Zszarzała,
Bo nie ma już sił, by rozświetlać swym blaskiem ciemną przestrzeń.
I co się dziwisz? Wiesz jak długo nie zażyła blasku słońca?
Nie wyjmowała jej odkąd...
Odkąd lustro zaczęło wariować.
I płatać figle...wcale nie śmieszne żarty
I się nabijać...niemym głosem w jej głowie.
Więc odłożyła ją tam, gdzie zapomnienie w mgnieniu oka przeniknęło każdą nitkę.
A przecież była jej ulubioną sukienką!
Otarła tylko łzę z policzka
I stanowczym ruchem zamknęła drzwi szafy.
Więc lepiej, żeby wisiała na wystających obojczykach wieszaka...
Lepiej, żeby kwiatki na niej więdły,
A oplatające je łodygi gniły w ciasnych czeluściach otchłani szafy?
No dobrze, więc niech się zadusi oparami smętu,
Aż cała sczernieje.
W sam raz na pogrzeb uśmiechu tej, która kiedyś ją nosiła
Lubię w Twoich wierszach, że opowiadają jakąś historię ^^ Chyba wcześniej tego nie zauważałam, ale teraz spojrzałam i faktycznie tak jest :3
OdpowiedzUsuńOczywiście, piękny i ciekawy jak zawsze!
Czekam na kolejny ^^